
Twórcy teorii ASIA syndrom, którą wykorzystują antyszczepionkowcy, aby zniechęcić rodziców do poddawania dzieci szczepieniom ochronnym nie posiadają żadnych naukowo potwierdzonych badań - podkreślają polscy immunolodzy.
- Międzynarodowe Organizacje zajmujące się obszarem ochrony zdrowia, w tym World Health Organization (WHO), US Center for Disease Control and Prevention (CDC), Health Canada czy Australia Terapeutic Goods Administration (TGA) regularnie dokonują analizy profilu bezpieczeństwa szczepień przeciwko HPV. Jednak wpływ ruchów antyszczepionkowych przeważa, a argumenty, że w Polsce 3 500 kobiet rocznie zachorowuje na raka szyjki macicy, a 1700 umiera z tego powodu, nie dociera do rodziców dziewczynek - podkreśla prof. Bernatowska.
Oswoić strach, stawiać granice
W oceni immunologów konieczne jest wdrożenie odgórnych działań, które dadzą odpór ruchom antyszczepionkowym.
Jak podkreśliła prof. Bernatowska, w tej chwili świat idzie w kierunku obowiązkowości, np. w Stanach Zjednoczonych nie przyjmuje się do państwowych szkół czy przedszkoli dzieci, które nie realizują obowiązkowego kalendarza szczepień ochronnych. Nad takim projektem będą też głosowali Niemcy. Również w Polsce mówiło się o tym projekcie. Z taką propozycją wystąpił np. Kraków, który zastanawia się nad nieprzyjmowaniem do żłobków i przeszkoli dzieci nieszczepionych.
Z kolei prof. Krzysztof Bryniarski z Katedry Immunologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreślił, że rozmawiając z rodzicami, którzy są przeciwni szczepieniom warto używać ich języka i tak, jak to robią antyszczepionkowcy, działać na emocje. Takim przykładem może być rosnąca zachorowalność na Polio w północnych stanach USA, gdzie znaczna część społeczeństwa nie korzystała ze szczepień. Okazuje się, że w tych stanach odnotowano pierwotne zachorowania na Polio, które już w kilkunastu przypadkach zakończyły się kalectwem.
Innym sposobem jest odmowa przez lekarza rodzinnego dalszego prowadzenia dziecka, którego rodzice odmawiają szczepienia dzieci i przekazanie rodzicom informacji, żeby poszukali sobie innego lekarza prowadzącego.
- Ważne jest również zwrócenie uwagi na fakt, iż większość niepożądanych skutków szczepień wynika nie ze złych składników szczepionek, ale z niewłaściwego ich podania. Takie wnioski wynikają z analizy amerykańskiego rejestru niepożądanych skutków poszczepiennych, gdzie 70 proc. zgłoszeń było właśnie wynikiem trafienia igłą w powięzi mięśniowe czy okolice stawów, a nie efektem szkodliwego działania samej szczepionki. To są właśnie negatywne efekty złego podania szczepienia - wyjaśnił prof. Bryniarski.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych