Z obliczeń specjalistów University of Bristol wynika, że w przypadku dwudziestolatków, leczonych najnowszej generacji lekami antyretrowirusowymi, oczekiwana długość życia sięga 78 lat i jest prawie taka sama, jak średnia w całej populacji Wielkiej Brytanii.

Niektóre osoby z wirusem HIV żyją od 20, a nawet 30 lat, choć byli początkowo leczenie lekami starszej generacji. Najnowsze dane mówią o tym, jak bardzo jest skuteczna terapia obecnie. Zmieniała się ona w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Na przykład dwudziestolatkowie, którzy rozpoczęli leczenie w 2010 r., żyją przeciętnie o 10 lat dłużej niż ci, którzy zaczęli terapię w 1996 r.

Brytyjscy specjaliści doszli do tego wniosku po przeanalizowaniu 18 badań na ten temat, którymi w Europie i USA objęto 88,5 tys. osób z wirusem HIV. Twierdzą oni, że tak skuteczne leczenie zakażenia jest jednym z największych osiągnięć medycyny w ostatnich 40 latach.

Niestety, postęp w terapii nie jest osiągalny dla wszystkich osób z wirusem HIV. Ograniczony dostęp do najnowszych leków mają mieszkańcy krajów rozwijających się, szczególnie w Afryce. Ale nawet w Europie i USA lepsze efekty leczenia uzyskuje się u pacjentów, którzy się mu poddali wkrótce po zakażeniu.

Chodzi o to, żeby jak najmniejsza była powodowana przez ten zarazek dewastacja układu immunologicznego. Dlatego bardzo ważne jest również wczesne wykrycie infekcji.

Terapia polega na zażywaniu co najmniej trzech leków antyretrowirusowych. Jest ich już wiele, te najnowszej generacji skuteczniej hamują rozmnażanie się patogenu w organizmie i wywołują mniej działań niepożądanych.

Irena Przepiórka ze Stowarzyszenia Wolontariuszy Wobec AIDS "Bądźmy razem" twierdzi, że w Polsce stosowane są wszystkie najnowsze leki antyretrowirusowe i nie ma ograniczeń w terapii. Jedynie zbyt mało osób wykonuje test krwi na obecność tego patogenu.

- Szacuje się, że od 50 do 70 proc. zakażonych wirusem HIV Polaków nadal nie zdaje sobie sprawy, że jest nim zainfekowanych. To największy taki odsetek w Unii Europejskiej - podkreśla Przepiórka.

Dodaje ona, że aż 67 proc. zakażonych osób nie ujawnia, w jaki sposób doszło u nich do infekcji. - Wiemy jednak, że najczęściej zdarza się to w trakcie kontaktów seksualnych, zarówno homoseksualnych, jak i heteroseksualnych - mówi.