
Nasze podejście do życia "medykalizuje się", stąd, gdy coś nas niepokoi, sięgamy po antydepresanty. Wyłania się potem zjawisko nadużywania tych preparatów - wskazuje prof. Filip Rybakowski, psychiatra z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Specjalista w rozmowie z Gazetą Wyborczą wyjaśnia, że o depresji mówimy wówczas, gdy stan psychiczny uniemożliwia lub znacznie utrudnia chorej osobie podejmowanie ról społecznych: pracownika, rodzica, małżonka, przyjaciela.
Ekspert podkreśla, że w wielu krajach europejskich, w tym również w Polsce, zaburzenia psychiczne o różnym nasileniu występują u ok. 20 proc. społeczeństwa. Chodzi głównie o depresje, chociaż nie tylko.
Ocenia się, że połowa tych osób nie potrzebuje jeszcze specjalistycznej pomocy. Druga połowa - już tak. Specjalista zauważa, że ponieważ nasze podejście do życia "medykalizuje się", chcemy rozpoczynać leczenie natychmiast, gdy coś nas zaniepokoi. Tymczasem nie zawsze jest to słuszne rozwiązanie.
Prof. Rybakowski wyjaśnia, że stąd wynika zjawisko nadużywania antydepresantów. Przyjmują je głównie osoby z dużych miast, dobrze wykształcone, mające świadomość problemu, jakim jest depresja.
Na drugim biegunie są osoby starsze, mieszkające na wsi lub w małych miasteczkach, zwykle samotne, ponieważ dzieci opuściły dom. Tacy ludzie potrzebują antydepresantów, ale często w ogóle nie trafiają do specjalistów.
Więcej: wyborcza.pl
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych