Rak płuca: mniej rozpoznań nie oznacza mniej zachorowań

FARMAKOTERAPIA

Autor: PAP   16-06-2021, 17:03

Rak płuca: mniej rozpoznań nie oznacza mniej zachorowań Operacyjne leczenie raka płuca ma kluczowe znaczenie dla skuteczności terapii tego najbardziej śmiertelnego nowotworu złośliwego Fot. ShutterStock Data dodania: 20 grudnia 2022

Przed dwoma laty zoperowano 4 066 pacjentów z rakiem płuca, a w 2020 r. już tylko 3 236. Największy spadek odnotowano pod koniec ubiegłego roku, w okresie trzeciej fali pandemii.

Na skutek pandemii w ciągu jednego roku aż o 12 lat cofnęliśmy w leczeniu operacyjnym raka płuca – alarmowali specjaliści podczas odbywającego się w Warszawie X Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardio- i Torakochirurgów.

Zgubny skutek pandemii na chorych z rakiem płuca

Operacyjne leczenie raka płuca ma kluczowe znaczenie dla skuteczności terapii tego najbardziej śmiertelnego nowotworu złośliwego. Aby jednak było możliwe, choroba ta musi być wcześnie wykryta, na etapie, gdy guz jest jeszcze operacyjny. Na skutek pandemii poważnie zmniejszył się jednak odsetek operacyjnych raków płuca.

- W 2020 r. o 20 proc. spadła liczba resekcji (operacji) guzów złośliwych płuca w porównaniu do 2019 roku - powiedział dr hab. n. med. Cezary Piwkowski, kierownik Oddziału Torakochirurgii w Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii w Poznaniu. Przed dwoma laty zoperowano 4 066 pacjentów z rakiem płuca, a w 2020 r. już tylko 3 236. Największy spadek odnotowano pod koniec ubiegłego roku, w okresie trzeciej fali pandemii.

- To nie znaczy, że było o 20 proc. mniej zachorowań, po prostu o 20 proc. było mniej rozpoznań we wczesnej fazie choroby, kiedy guz jest jeszcze operacyjny. Ci pacjenci zjawią się u nas, ale później z dużo większym zaawansowaniem raka płuca. Zwłoka w diagnozie ma bardzo duże znaczenie co do rokowania i skuteczności leczenia. Jedynie pacjenci we wczesnym stopniu zaawansowania tego typu raka mają największe szanse na wyleczenie - podkreśla.

Spadek resekcji guza płuca

Z danych przedstawionych przez specjalistę wynika, że spadek resekcji guzów złośliwych płuca wystąpił już w drugim kwartale 2020 r. i do końca minionego roku sięgał w poszczególnych województwach i ośrodkach od 16 do 35 proc. W niektórych z regionach nie przekraczał 10 proc., ale w aż połowie ośrodków torakochirurgii był on powyżej 20 proc. Największy spadek odnotowano w woj. mazowieckim (o 31 proc.), podlaskim (o prawie 40 proc.) i lubelskim (o ponad 83 proc.).

- Spadek resekcji guza płuca ewidentnie związany jest z rozwojem pandemii. Nie spadła jedynie jakość usług na oddziałach torakochirurgicznych. Okołooperacyjna śmiertelność trzydziestodniowa utrzymuje się w granicach 2 proc. każdego typu resekcji guza płuca. Stale też wzrasta odsetek zabiegów wykonywanych metodami małoinwazyjnymi - zaznaczył dr hab. n. med. Cezary Piwkowski.

W 2020 r. techniką wideotorakoskopii wykonano w kraju 46 proc. dość skomplikowanych zabiegów resekcji anatomicznych płuca (w 2019 r. na tą metodę przypadało 42 proc. tych operacji torakochirurgii).

Cofnęliśmy się o 12 lat

Prezes Klubu Torakochirurgów Polskich prof. Tadeusz Orłowski, kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej Instytuty Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie powiedział, że znana jest wczesna wykrywalność raka płuca nawet w poszczególnych powiatach. Z tych danych wynika, że w 2020 r. nastąpił spadek wskaźnika operacyjności, czyli odsetek chorych zoperowanych w odniesieniu do zachorowań. W kilku powiatach ani jeden chory nie został wykryty we wczesnej fazie choroby. W niektórych regionach spadek wynosił od 20 do 40 proc.

- Cofnęliśmy się o 12 lat, obecny poziom resekcyjności raka płuca jest na poziomie z 2008 r. - alarmował. Zaznaczył, że największy był on w 2016 r. i sięgał 22 proc. Tymczasem 2020 r. nie było ani jednego województwa, które miałoby taką resekcyjność raka płuca.

Zdaniem prof. Orłowskiego trzeba zrobić wszystko, by przyśpieszyć wczesne wykrywanie tego nowotworu. Tylko wtedy będzie można zwiększyć liczbę operacji i poprawić skuteczność terapii. Przekonywał, że pacjent od podejrzenia do rozpoczęcia leczenia nie powinien czekać dłużej niż 63 dni.

- Te dwa miesiące to długi okres, ale też dość długa jest ścieżka diagnostyczna pacjenta, bo trzeba wykonać wiele badań, żeby rozpocząć leczenie - powiedział. W praktyce jednak jest to jeszcze dłuższy okres. Z danych przedstawionych przez specjalistę wynika, że w przypadku chorych z kartą DiLO sięga on 74 dni, a tych, którzy jej nie otrzymali - aż 85 dni.

 

Podobał się artykuł? Podziel się!
comments powered by Disqus

POLECAMY W PORTALACH