
Chorzy na SM często nie spełniają kryteriów przejścia z I do II linii leczenia i za późno zostają włączeni do programów. Kryteria te są po prostu zbyt wyśrubowane – podkreślił prof. Jacek Losy z Zakładu Neuroimmunologii Klinicznej UM w Poznaniu.
Profesor wyjaśnił w wywiadzie dla portalu wyborcza.pl, że w łagodnej, umiarkowanej postaci SM stosuje się leki z pierwszej linii leczenia, jednak kiedy te leki okazują się niewystarczająco skuteczne, pacjentowi trzeba podać silniejsze farmaceutyki z tzw. II linii. Jak zaznacza ekspert, moment przejścia z I linii do II linii jest obwarowany jednak w Polsce szeregiem kryteriów i barier. Chorzy często ich nie spełniają i za późno zostają włączeni do programów:
- Kryteria te są po prostu zbyt wyśrubowane. Poza tym leczenie czasem trwa zbyt krótko. Neurolodzy próbują to właśnie zmienić - zaznaczył.
Dodał, że w maju br., na listę leków refundowanych weszły dwa nowe leki – doustny teryflunomid stosowany w umiarkowanej, łagodnej postaci choroby, a także – alemtuzumab, który z kolei rekomendowany jest w szybko rozwijającej się, agresywnej postaci SM.
Obecnie nadzieją dla chorych jest ocrelizumab, który w ostatnim czasie otrzymał zgodę na stosowanie od Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA). Profesor tłumaczył, że ze względu na bardzo obiecujące wyniki badań klinicznych lek został uznany za potencjalną terapię przełomową i znajdował się na tzw. szybkiej ścieżce do rejestracji.
- Lek ma być stosowany u pacjentów z rozpoznaną nawracającą postacią stwardnienia rozsianego, a przede wszystkim z postacią pierwotnie postępującą – uznawaną za najtrudniejszą do leczenia – wskazał.
Nowy lek jest jednak bardzo drogi. Roczna kuracja, składająca się z dwóch dawek podawanych dożylnie, kosztuje 65 000 dolarów.
Więcej: http://poznan.wyborcza.pl/
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych