
Z badań można by wnioskować, że prowadzenie apteki to nadzwyczaj dochodowy interes, tymczasem nie do końca tak jest - komentuje analizę danych z rynku aptecznego Piotr Chwiałkowski, prezes Pomorsko-Kujawskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej.
Z danych firmy analitycznej PharmaExpert wynika, że w czerwcu sprzedaż w aptekach wzrosła o 9 procent, w porównaniu do czerwca ub.r. W tym samym okresie segment leków refundowanych wzrósł o 3,29 procent.
Prezes Izby argumentuje, że wiele aptek zostało w ostatnim czasie zamkniętych lub przejętych przez sieci aptekarskie.
Jego zdaniem, tworzenie sieci aptek i możliwość prowadzenia ich przez osoby niebędące farmaceutami, zmieniło branżę, niekoniecznie na lepsze. Bardziej liczy się marketing i promocja leków niż wiedza i pomoc farmaceuty.
– W niektórych aptekach wysokość płacy farmaceuty jest powiązana z osiąganym zyskiem. Sugeruje im się, aby sprzedawali konkretny asortyment – mówi Chwiałkowski. – W idealnej sytuacji farmaceuci poruszają się tylko w sferze wiedzy o leku, bez konieczności przejmowania się dochodami.
Nastawienie na maksymalizację zysków powoduje, że apteki, mimo zakazu, prowadzą reklamę refundowanych produktów leczniczych.
– Apteki obchodzą ten przepis i wpisują je na tak zwaną listę cenową, którą można eksponować w witrynie apteki lub na ostatnich stronach ulotek reklamowych. Często promocje to tylko chwyt reklamowy, bo w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że zakupy kosztowały klienta tyle samo albo nawet więcej – twierdzi Piotr Chwiałkowski.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych