
Jedna osoba wciąż przebywa w szpitalu po zażyciu dopalaczy w niedzielę (4 czerwca) przez troje nastolatków w Bielawie (Dolnośląskie). Policja przesłuchała innego 15-latka, który mógł udostępnić swoim rówieśnikom ten środek; śledczy czekają na wyniki badań substancji.
- Od wyników badań tej substancji będzie zależeć, jakie zarzuty mogą być postawione w tej sprawie. Wstępnie wykluczyliśmy, że to były narkotyki. Nasze czynności są prowadzone w kontekście spowodowania zagrożenia życia i zdrowia - powiedział w środę PAP nadinsp. Mariusz Furgała, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Dzierżoniowie.
Dodał, że zaraz po zdarzeniu policjanci wytypowali osobę, która mogła udostępnić tę substancję rówieśnikom.
- To 15-latek, który złożył wyjaśnienia i dokonaliśmy przeszukania w miejscu jego zamieszkania. Nie został zatrzymany, bo jest nieletni. Z tego powodu też nie mogę mówić o szczegółach, bo jeszcze nie wszyscy w sprawie zostali przesłuchani. Decyzje w tej sprawie będzie podejmować sąd rodzinny - powiedział rzecznik.
W niedzielę (4 czerwca) w centrum Bielawy przypadkowi przechodnie zareagowali na widok trojga odurzonych nastolatków. Najbardziej poszkodowana została 16-latka, u której lekarze stwierdzili zatrzymanie krążenia i musieli ją reanimować. Wciąż przebywa ona w stanie ciężkim, ale stabilnym, w szpitalu we Wrocławiu. Dwójka pozostałych dzieci - jej młodsza 14-letnia siostra i 15-letni kolega są już w domu.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych