
Karanie więzieniem ludzi, którzy będą piętnować antykoncepcję i aborcję w sposób nieznajdujący oparcia w aktualnym stanie wiedzy ani badaniach naukowych, przewiduje projekt ustawy przygotowanej na fali "czarnych protestów" - twierdzi "Nasz Dziennik".
Chodzi o jeden z zapisów w projekcie ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie, który przygotował komitet "Ratujmy kobiety 2017" - twierdzi gazeta.
Cała inicjatywa zmierza do zmiany prawa aborcyjnego pod hasłami m.in. rozszerzenia edukacji seksualnej czy dostępu do antykoncepcji. Inicjatorzy ustaw nie kryją, że zależy im głównie na zmianie obecnie obowiązujących przepisów, tak aby aborcja do 12. tygodnia ciąży odbywała się w praktyce "na życzenie", bez żadnych ograniczeń - czytamy w "Naszym Dzienniku".
Jak twierdzi gazeta, w jednym z artykułów tego projektu zapisano, że dwa lata pobytu za kratami groziłoby osobom, które rozpowszechniają, także w internecie, "twierdzenia nieznajdujące oparcia w aktualnym stanie wiedzy ani badaniach naukowych, o przebiegu lub konsekwencjach medycznych stosowania antykoncepcji lub zabiegów przerywania ciąży, mające na celu odwiedzenie od jej stosowania lub od wykonania lub poddania się zabiegowi, bądź też napiętnowaniu osób, które go wykonały lub mu się poddały".
Więzienie groziłoby też osobie, która "dopuszcza się aktu przemocy fizycznej bądź wandalizmu lub kto pomawia, zniesławia i znieważa, także w internecie, osoby, organizacje lub instytucje działające na rzecz realizowania przepisów zawartych w ustawie".
Przykładem takiego działania mogą być kontrowersyjne billboardy, które informowały, że „badania dowodzą, ze przynajmniej 80% kobiet, u których stwierdzono raka piersi, jajnika mózgu dokonało wcześniej aborcji” (słowa „raka” i „aborcji” zostały napisane znacznie większym fontem) znajduje się wizerunek kobiety w białym kitlu i ze stetoskopem na szyi.
Okręgowa Izba Lekarska zawiadomiła o sprawie Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta, Ministerstwa Zdrowia i organ nadzorujący stowarzyszenie.
- Prokuratura powinna wszcząć śledztwo z urzędu, bo ten plakat wprowadza pacjentów w błąd. Te dane oparte są na prywatnych przemyśleniach osób, które nie mają nic wspólnego z leczeniem. Dane nie są poparte żadną medyczną wiedzą - mówił Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych