Prezes Kiedrowska tłumaczyła w wywiadzie dla portalu nowiny.pl, że farmaceuci pracują pod nieustanną presją odpowiedzialności za ludzkie zdrowie i życie. Przyznała, że czasami dochodzi aptekarskich „wpadek”, nikt jednak nie robi tego celowo.

Aby unikać pomyłek, u siebie w aptece przyjęła sposób ekspediowania leków na „głośno”, czyli na głos czyta receptę i przynosi leki z szuflad na ladę.

Farmaceutka wyjaśnia w jaki sposób przestrzega zasadę sprawdzania "na trzy":

- Po pierwszej kontroli, wprowadzam leki do komputera po raz drugi czytając receptę. Jednocześnie lek wkładam pod czytnik, sprawdzając czy nazwa, która wyświetla się na ekranie, to ta sama, którą przed chwilą usłyszałam. Po raz trzeci sprawdzam wydawany lek zapisując pacjentowi jego dawkowanie lub tłumacząc, jak go zażywać.

Dodała, że może dojść do sytuacji, gdzie na skutek niewyraźnego zapisu leku, jedna osoba przeczytała inaczej, niż druga retaksująca receptę.

- Bywa też, że opakowania się zmieniają, czasem ktoś czegoś nie dopisał lub nie doczytał na recepcie, a czasem lekarz zmienił lek, a pacjent nie dosłyszał lub nie został wyraźnie o tym poinformowany.

W wywiadzie zaznaczyła, że w chwili obecnej jest duża liczba odpowiedników leków oryginalnych, które można wydać zamiennie jeden za drugi. Przykładowo pacjenci, którzy nie zostali poinformowani o zamienniku, a zauważyli różnicę w opakowaniu dopiero w domu, mogą uznać to za pomyłkę farmaceuty. Jednak w opinii farmaceutki, wydanie generyku, nie jest pomyłką, gdyż preparaty oryginalne, jak i zamienniki posiadają tę samą cząsteczkę chemiczną.

Więcej: www.nowiny.pl