
"Sprzedam Xanax (180 zł), Tramal (170 zł), Alprox (90 zł), Zomiren (90 zł)". Lista leków i ogłoszeń jest bardzo długa. "Wyślij zapytanie = złóż zamówienie = odbierz paczkę na drugi dzień" – takie ogłoszenia pojawiają się w internecie.
- Zatrważająca jest dystrybucja produktów leczniczych działająca w internecie. Nikt na to nie reaguje, czasami w mediach przedstawia się pokazowe sytuacje. Ale generalnie nikt tego nie piętnuje, często według prokuratorów jest to mała szkodliwość społeczna – ocenia w portalu naTemat.pl dr n. farm. Marek Jędrzejczak.
Paweł Trzciński z Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego przyznaje wprost, że kontrola nad sprzedażą leków w internecie jest ograniczona. – Inspektorat Farmaceutyczny ma w swoich kompetencjach kontrolowanie legalnego obiegu leków. Poza tym często okazuje się, że serwery są poza granicami Polski czy Europy.
W wielu miastach, zwłaszcza tych mniejszych, gdzie każdy się zna, leki dostępne na receptę bez problemu można kupić bez recepty. Jak twierdzi portal, nie ma też problemu z kupnem recepty. Bez trudu można ustalić, który lekarz, czy przychodnia za odpowiednią opłatą wypisze potrzebny papier.
– Jest pewna klinika w Warszawie, gdzie za 50-70 zł można kupić receptę na dowolny lek. Nie trzeba się nawet stawić osobiście. To miejsce poleciła mi przyjaciółka, a ja mówiłam o nim innym znajomym – opowiada jedna z rozmówczyń.
Przychodnia działa od kilku lat, ale ostatnio jej klienci mają trochę pod górkę. – Na psychotropy nikt recepty nie chce przepisać. Ostatnio dwukrotnie odmówili mi także wydania recepty na pigułki antykoncepcyjne – dodaje.
– Są apteki, które wydają co popadnie bez recept, ale w razie kontroli leżą. Dużo ryzykują, bo można tak zrobić, ale tylko wtedy, gdy lek może uratować czyjeś życie – zaznacza farmaceutka z Poznania.
Więcej: http://natemat.pl/
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych