
Powinnam zatrudnić kogoś na pełny etat tylko do wykonywania telefonów do pacjentów, którym nieustannie zmienia się termin wizyty i wysłuchiwania często niemiłych reakcji - ocenia lekarka z Porozumienia Zielonogórskiego. A to tylko jeden z problemów.
Do tego dochodzi narzucona przez ARM rozpiska z zasadami postępowania w wypadku rezygnacji pacjenta z przyjęcia drugiej dawki lub jego śmierci.
- Zastosowano w niej tak skomplikowane algorytmy, że przypominają łamigłówkę. W naszym żargonie nazywamy ją sudoku, ale personelowi nie jest do śmiechu. W środę szczepiliśmy do późnych godzin wieczornych. Na ten dzień mieliśmy też zaplanowane szczepienia dzieci, ale w tej sytuacji „przerzuciliśmy” je na piątek. I znowu trzeba było zawiadomić rodziców. Właściwie powinnam zatrudnić kogoś na pełny etat tylko do wykonywania telefonów do pacjentów, którym nieustannie zmienia się termin wizyty i wysłuchiwania często niemiłych reakcji. Pamiętajmy też, że poza szczepieniami zajmujemy się w POZ dotychczasową pracą, normalnie przyjmowanych pacjentów nam nie ubyło - dodaje Agata Sławian.
Z jej doświadczenia wynika, że część osób przyjmuje zmiany terminów ze zrozumieniem, ale niektórzy się irytują. Można zrozumieć zwłaszcza rodziny najstarszych seniorów, otrzymujących właśnie drugą dawkę.
- To osoby powyżej 80 roku życia, często i po 90. tce. Mało która z nich jest w stanie samodzielnie dotrzeć do przychodni, większość korzysta z pomocy bliskich, którzy także mają swoje obowiązki i nie zawsze mogą je zmieniać z dnia na dzień. Kubły pomyj, jakie niejednokrotnie wylewają się na personel przychodni, nie pomagają w pracy, a cały chaos nie służy promocji szczepień. Coraz częściej się zdarza, że seniorzy rezygnują ze szczepienia - dodaje.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych