
Sfera seksualności jest coraz bardziej upolityczniona. Mówienie o działaniu prozdrowotnym jest pewną formą nadużycia – uważa seksuolog Zbigniew Izdebski.
Sejm 25 maja br. przegłosował rządowy projekt ustawy, która wprowadza receptę na tzw. pigułkę "dzień po".
Seksuolodzy tłumaczą, że ellaOne hamuje lub przyspiesza owulacje i w ten sposób zapobiega zapłodnieniu. Stąd, ich zdaniem, nie ma w tym przypadku mowy o "poronieniu".
Seksuolog Zbigniew Izdebski w rozmowie z portalem gazeta.pl, krytycznie ocenił ograniczanie dostępu do tej metody antykoncepcji:
- Sfera seksualności jest coraz bardziej upolityczniona. Przykładem tego są obecne próby wprowadzenia antykoncepcji awaryjnej na receptę. Osób, które stosują tę pigułkę, relatywnie nie jest w Polsce dużo – powiedział.
Jak wskazał ekspert, z badań o antykoncepcji Polaków wynika, że 32 proc. ankietowanych korzysta z tabletek, 74 proc. z prezerwatyw, 18 proc. wybiera stosunek przerywany, a kalendarzyk stosuje 8 proc., natomiast 1 proc. wskazuje, że używało tabletki "po".
Wyjaśnił, że w grupie odbiorców tej pigułki wcale nie dominują nastolatki, gdyż zwykle nie prowadzą systematycznego życia seksualnego. Po pigułkę "po" sięgają ludzie dojrzali, którzy są w związkach, ale z jakichś względów potrzebują awaryjnej antykoncepcji.
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych