- Problem był już kilka miesięcy temu, kiedy realizowałam ostatnią receptę. W czterech krakowskich aptekach nie mieli wystarczających zapasów Salofalku, który muszę brać stale, nie byli też w stanie zagwarantować, że uda im się sprowadzić brakujące opakowania – opowiada pacjentka krakowskiej wyborcza.pl.

- W czerwcu było podobnie. Przeszłam z dziesięć aptek, bezskutecznie. Wszędzie słyszałam to samo: "braki w hurtowni" - dodaje.

– Podejrzewam, że winny jest tu wywóz leków za granicę – mówi Paweł Trzciński, rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego.

Dodaje: – Wiele leków, szczególnie tych, które są w Polsce refundowane, sprzedaje się za granicę, gdzie są znacznie droższe. Przebitka na innych rynkach może być nawet dziesięciokrotna. A na polskim rynku już jest ich mało – widząc, że sprzedaż jest w naszym kraju mało opłacalna, producenci wysyłają ich tylko tyle, ile ich zdaniem wynosi realne zapotrzebowanie.

Lek znajduje się na liście produktów zagrożonych brakiem dostępności przygotowywanej przez Ministerstwo Zdrowia. Jak widać, mimo tego rozwiązania, które miało hamować wywóz leków, wywóz nadal kwitnie.

Więcej: http://krakow.wyborcza.pl/