
W 2007 r. pracownicy NFZ w kooperacji ze współpracującą z Ministerstwem Zdrowia firmą informatyczną, opracowali Centralny Słownik Leków. System miał m.in. zabezpieczyć przed realizowaniem w aptekach fałszywych recept (wystawianych głównie na środki odurzające i narkotyczne), ale także precyzyjnie identyfikować ogniska i zasięg chorób w kraju (na podstawie danych o sprzedaży leków). Jedną z głównych przesłanek do jego stworzenia, były także oszczędności.
Zintegrowanie działań Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Ministerstwa Zdrowia, NFZ oraz Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej pozwoliłoby na zaoszczędzenie około 50 mln rocznie. Ale tak się nie stało. Gdzie się zatem podział Centralny Słownik Leków?
Centralny Słownik Leków przepadł jak kamień w wodę. To marnotrawstwo. Około 70% środków – ze wspomnianej kwoty 50 mln zł możliwej do zaoszczędzenia przez Ministerstwo Zdrowia oraz polskie apteki (przerzucające siłą rzeczy część kosztów na pacjentów) – trafia dziś do rąk prywatnych. Mówimy o grubych milionach. Mam tylko nadzieję, że samoczynnie nasuwająca się myśl o celowym zablokowaniu projektu, jest jednak nieuzasadniona.
Centralny Słownik Leków przyniósłby oszczędności na kilku frontach. Zacznijmy od leków wstrzymywanych i wycofywanych z obiegu. Miesięcznie, z różnych powodów, wstrzymywanych lub wycofywanych z obrotu aptecznego zostaje od jednego do kilkunastu leków. Do tej pory informacja ta, pomimo opublikowania w Internecie, docierała do aptek w formie papierowej za pośrednictwem Poczty Polskiej lub hurtowni farmaceutycznych. W Polsce jest ok. 13 000 aptek. Same koszty przesyłki wynoszą rocznie grubo ponad 600 tys. zł.
Obowiązek posiadania przez apteki papierowej wersji Wykazu Leków Refundowanych, to z kolei koszt rzędu kolejnych 1,6 mln zł rocznie. Na przedruku części Ustawy w formie książeczki i jej sprzedaży do aptek, zarabia prywatna firma! Posiadanie tej pozycji jest egzekwowane jako obowiązkowe przez Państwową Inspekcję Farmaceutyczną.
Kolejną pozycją na liście kosztów których można by uniknąć, jest Farmakopea Polska, której kolejne tomy wyrastają jak grzyby po deszczu. W skali kraju generują one koszty około 10 mln zł przy dystrybucji każdego wznowienia. Te kwoty zawarte są w cenach leków kupowanych przez nas w aptekach.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych