
Homocysteina to wróg numer jeden naszego serca i naczyń krwionośnych. Jej wysoki poziom uszkadza tętnice, przez co są one bardziej narażone na rozwój miażdżycy czy choroby zakrzepowej. Czy ta teoria jest prawdziwa i czy powinniśmy się martwić poziomem homocysteiny?
Wśród pacjentów z chorobą wieńcową modna jest ostatnio "teoria homocysteiny". Przekazują sobie tajemną wiedzę, że to nie cholesterol trzeba zwalczać, tylko homocysteinę, a lekarze z jakichś powodów nam tego nie mówią – czytamy na stronie wyborcza.pl.
Jak wyjaśnia prof. Artur Mamcarz, kardiolog z III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii WUM, homocysteina to aminokwas, jeden ze składników białek, w tym wypadku głównie białek pochodzenia zwierzęcego:
- Jakiś czas temu okazało się, że wysokie stężenie homocysteiny we krwi jest miernikiem ryzyka sercowo-naczyniowego, ale ten trop nie był do końca prawdziwy.
Przyznaje, że istnieją pewne związki między wysokim stężeniem homocysteiny a ryzykiem wystąpienia zawału serca czy choroby wieńcowej, jednak nie ma dowodów na to, że kiedy obniży się poziom homocysteiny, ryzyko staje się mniejsze. Podobnie dzieje się z dobrym cholesterolem HDL.
- Możemy mieć podwyższony poziom homocysteiny, ale nie dowiedziono, że jak go czymś zbijemy, to ryzyko np. zawału zmaleje – tłumaczy prof. Mamcarz.
Więcej: www.wyborcza.pl
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych