
Część zarzutów ekspertów o niekonstytucyjność ustawy refundacyjnej, odnoszących się do uwag biura analiz sejmowych odnosiła się do tekstu z uzgodnień zewnętrznych - zauważa resort zdrowia.
- Uwagi nie odnoszą się nawet do tekstu, który został przekazany do konsultacji i który później Rada Ministrów skierowała do Sejmu. Ten tekst ewaluował w trakcie prac komisji sejmowej – twierdzi Artur Fałek, dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji MZ.
- Gdyby Minister Zdrowia miała wątpliwości czy ta ustawa jest konstytucyjna czy nie, to po pierwsze w ogóle nie wyszłaby z resortu, po drugie wadliwa ustawa po zbadaniu przez Rządowe Centrum Legislacji nie wyszłaby z Rady Ministrów – zapewnia dyrektor Fałek.
O swobodzie działalności gospodarczej
Urzędnicy ministerstwa zauważają, że główne zarzuty koncentrują się przede wszystkim wokół naruszenia swobody działalności gospodarczej.
- Czym innym jest swoboda działalności gospodarczej, a czym innym jest rynek leków, do których jest dopłata ze środków publicznych. To kłóci się ze sobą. Wydatkowanie środków publicznych z definicji musi być kontrolowane. Resort odpowiada za prowadzenie racjonalnej gospodarki lekowej.
Nikt nie zmusza podmiotów do korzystania z publicznych pieniędzy. - Taka jest logika prawa wspólnotowego, że refundacja następuje w trybie wnioskowym. To podmiot odpowiedzialny czy właściciel praw do leku aplikuje do regulatora o to, by jego produkt został objęty gwarancją finansowania ze środków publicznych.
Odpowiedzialność ponoszą wszyscy
Krajowi producenci leków najbardziej krytykują zamrożenie na poziomie 17 procent wydatków publicznych na refundację leków, system zwrotów (tzw. pay-back) oraz podatek w wysokości 3 procent od obrotu lekami refundowanymi. Zdaniem PZPPF takie rozwiązania powinny odnosić się głównie do wytwórców leków innowacyjnych.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych