
Ukraińskie służby nie wpuściły transportu z lekami z Polski.
– Ukraińscy celnicy zaczęli piętrzyć takie problemy, że musiałem z lekami i maseczkami wrócić do kraju – opowiada Rzeczpospolitej Adam Krzysztoń, starosta powiatu łańcuckiego w woj. podkarpackim.
Chciał zawieźć do Stryja na Ukrainie leki kupione przez powiaty łańcucki i kłodzki. Od ukraińskich celników usłyszał, że nie ma zaświadczenia z tamtejszego resortu zdrowia, że samorządowcy ze Stryja potrzebują takiej pomocy. Nie pomógł telefon od starosty ze Stryja i jego zapewnienie, że mieszkańcy czekają na te dary.
Leki wróciły do Łańcuta.
– Wiedziałem, że zaczynają się problemy z dostarczaniem leków, więc pojechałem do Kijowa. Tam dowiedziałem się, że epidemia grypy na zachodniej Ukrainie już minęła i nie potrzeba leków z Polski. Wpływ na całą sytuację ma też kampania przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie – mówi starosta stryjski Eugeniusz Kuchar.
Po wybuchu epidemii grypy na Ukrainie władze w Kijowie chwaliły Polskę, że pierwsza pospieszyła z pomocą humanitarną.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych