
Niedawno wiceminister zdrowia Marek Twardowski zapewnił w Sejmie, że resort nie zamierza likwidować punktów aptecznych i sklepów zielarskich. Dodał, że ministerstwo stara się rozwiązać problemy tych placówek w związku z listą produktów, jakie mogą sprzedawać.
– Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że obecnie większość punktów aptecznych w naszym kraju zapewnia pełen asortyment łamiąc przy tym prawo. Kupują w innych aptekach leki, które są roznoszone, albo wydane w tychże punktach, a to przecież jest bezsensowne rozwiązanie – podkreśla Stanisław Piechula.
Punktów aptecznych broni natomiast Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska: – Polska stoi małymi miasteczkami i wsiami, a tam takie punkty pozwalają na zaspokojenie potrzeb pacjentów, często ludzi w podeszłym wieku z chorobami przewlekłymi, którzy muszą zażywać wiele leków przepisywanych przez lekarza.
Jest jeszcze ekonomia
– Nie jest możliwe, aby na wsi działała apteka z pełnym asortymentem, która musi prowadzić system zmianowy, itd. Możemy przecież rozważyć, że aptekę chciałby założyć magister farmacji będący na emeryturze, gdzieś, powiedzmy, nieopodal własnego domu. Pozostaje jednak pytanie – jak szybko musiałby ją zamknąć? – prezes Rej zwraca uwagę na aspekt finansowy całej sprawy.
Przyznaje, że wprowadzenie wykazu zbyt ograniczającego liczbę produktów dopuszczonych do sprzedaży w punktach aptecznych jest błędem.
– Jaki byłby sens prowadzenia punktów aptecznych, skoro pacjent nie mógłby w nich kupić produktów leczniczych niezbędnych w jego terapii? – pyta prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska. – I chyba nikt nie będzie przekonywał, że punkt bez takich leków będzie przynosił dochody opierając się wyłącznie na sprzedaży kosmetyków czy suplementów diety?
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych