Ruch na rzecz pacjentów "My przed i po transplantacji" w liście otwartym podkreśla, że leki immunosupresyjne drożeją, a tanie zamienniki są niebezpieczne.

Jak podaje Radio Zet, Ministerstwo Zdrowia, mimo apeli pacjentów, ich rodzin i lekarzy, nie zmieniło decyzji dotyczącej kolejnej już w tym roku podwyżki cen leków immunosupresyjnych.

Radio przypomina, że ratujące życie pacjentów po transplantacji narządów leki jeszcze kilka miesięcy temu kosztowały nieco ponad 3 zł; w lipcu podniesiono ceny niektórych preparatów immunosupresyjnych do prawie 2 tys. zł, a od września wchodzą w życie nowe podwyżki - za jedno opakowanie trzeba będzie zapłacić nawet 2,5 tys. zł.

Resort twierdzi, że chorzy mogą zastąpić je tańszymi lekami generycznymi, ale problemem jest to, że nie zawsze są one dobrze tolerowane przez pacjentów. W przypadku osób, którym przeszczepiono narząd, absolutnie każda zmiana leku wiąże się z ogromnym ryzykiem odrzucenia transplantacji.

Do protestów osób po przeszczepach, które alarmowały, że kolejny raz podrożała część przyjmowanych przez nich leków, odniósł się podczas poniedziałkowej (28 sierpnia) konferencji wiceminister zdrowia Marcin Czech. Konferencja dotyczyła nowej, obowiązującej od września listy refundacyjnej. Wiceminister zapewnił, że pacjenci po przeszczepach "nie są zostawieni bez leczenia" i mogą korzystać ze znacznie tańszych zamienników leków. 

Jak pisze w liście ruch "My przed i po transplantacji", niektóre ośrodki transplantacyjne próbowały już wprowadzić generyki do leczenia, ale każdy organizm jest inny i wielu pacjentów ich nie tolerowało. Lekarze prowadzący musieli powrócić do leków oryginalnych, które obecnie osiągnęły ceny od kilkuset do kilku tysięcy złotych.

W Polsce żyje około 15 tys. osób z przeszczepionym narządem lub narządami. Wielu utrzymuje się z minimalnych rent socjalnych (ok. 550-600 zł).

Więcej: www.radiozet.pl