Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął proces trojga lekarzy z Białostockiego Centrum Onkologii, oskarżonych o oszustwo przy wypisaniu recept na leki refundowane.
Podejrzanych było początkowo siedemnaście osób - lekarzy oraz właścicieli i pracowników aptek. Śledztwo wobec większości z nich zostało jednak umorzone. Jak wyjaśniała wówczas prokuratura, na początku było wiele symptomów świadczących o dużej skali oszustwa. Biegły ocenił jednak, że mimo iż recepty nie trafiły do rąk pacjentów i często nie wiedzieli oni o wypisaniu recepty na ich nazwisko, to jednak byli tymi lekami leczeni.
Dlatego ostatecznie zarzuty postawiono trojgu lekarzom, specjalistom z wieloletnim doświadczeniem. Żaden z nich, zarówno w śledztwie, jak i przed sądem, nie przyznał się do zarzutów, bo prokuratura przyjęła, że działali z chęci zysku.
Oskarżeni tłumaczyli, że nikogo nie chcieli narazić na straty. Jak tłumaczyli oskarżeni, przypadki wypisania recept na inne osoby mogły mieć miejsce, ale wynikały np. z nawału pracy czy zmęczenia. W ich ocenie mogło bowiem dochodzić do pomyłek, gdy lekarz miał na biurku kilkadziesiąt historii chorób pacjentów, tygodniowo wypisywał po kilkaset recept. Mówili też o tym, że czasami chodziło o ułatwienie życia pacjentom, by nie musieli sami szukać leku. Przywoził go wówczas do szpitala aptekarz, który odbierał receptę.
Obrońcy chcieliby warunkowego umorzenia postępowania i przed rozpoczęciem procesu złożyli taki wniosek. Prokuratura uważa, że przy obecnych zarzutach nie ma jednak takiej możliwości. Niewykluczone jednak, że po przeprowadzeniu procesu sąd zdecyduje o zmianie kwalifikacji prawnej czynu.
Kilka lat temu z tego śledztwa wyłączono sprawę jednej lekarki. Została ona skazana przez sąd za oszustwa związane z 517 receptami na drogie leki onkologiczne, przez co ówczesna kasa chorych poniosła 466 tys. zł strat.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych