
Kobieta skusiła się na zabieg mezoterapii igłowej. Nastąpiły komplikacje. Biegły sądowy uznał, że użytego kosmetyku nie należy wstrzykiwać, bo może stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia.
W 2018 roku kobieta wniosła o zasądzenie na jej rzecz tytułem zadośćuczynienia.
Chodziło o zabieg mezoterapii igłowej, wykonany w hurtowni kosmetycznej. Po upływie kilku dni na twarzy kobiety pojawiła się opuchlizna i podskórne zgrubienia. Pozwanymi były dwie kobiety: jedna z kobiet miała ponieść odpowiedzialność za wykonanie zabiegu, a druga za dostarczenie preparatu i udostępnienie lokalu.
Na początku października 2016 roku znajoma kobiety zaproponowała jej, by w ramach szkolenia, które odbędzie się pod nadzorem kosmetyczki wykonała zabieg mezoterapii igłowej.
Zabieg mezoterapii polegał na wstrzykiwaniu w skórę twarzy substancji aktywnych, w okolicach oczu i małżowiny usznej. Po zakończeniu zabiegu twarz kobiety była czerwona i obolała, ale pozwane poinformowały ją, że jest to normalna reakcja.
Po kilku dniach wystąpiła opuchlizna twarzy i podskórne zgrubienia w miejscach nakłuć. Po poinformowaniu pozwanych o tym fakcie, zaproponowały kobiecie zabieg falami radiowymi. Został wykonany.
Z uwagi na fakt, że objawy nie ustępowały, kobiety poszły do znajomej farmaceutki. Ta zasugerowała niezwłoczną wizytę lekarską.
Kobieta udała się do lekarza rodzinnego, który zaproponował leczenie sterydami, a w czasie drugiej wizyty zaaplikował zastrzyk. Pozwane były na bieżąco informowane o sytuacji doradzały jej kolejne zabiegi m.in. falami radiowymi.
Ponieważ stan twarzy kobiety nie ulegał poprawie, udała się ona najpierw do specjalisty dermatologa, a następnie do lekarza medycyny estetycznej. Chirurg stwierdził, iż zabieg mezoterapii igłowej został wykonany nieprawidłowo i w pierwszej kolejności starał się dowiedzieć, jaki był skład zaaplikowanego preparatu. Był to preparat zawierający krzem, witaminę C, glutation, kwas hialuronowy, rutynę, ekstrakt z nostrzyka, aminokwasy, glicynę, kwas I glutaminowy.
Lekarz zlecił kobiecie wykonanie badania w Zakładzie Medycyny Sądowej. U kobiety stwierdzono liczne zmiany skórne i wiotkość powiek dolnych.
Leczenie kobiety u specjalisty medycyny estetycznej trwało rok, zabiegi były bolesne. Koszt wizyt u specjalisty wyniósł 2000 zł, dodatkowo poniosła ona także koszty zakupu leków i koszt badania w Zakładzie Medycyny Sądowej.
Dodatkowo sąd powołał biegłego ad hoc z dziedziny medycyny estetycznej. Ten stwierdził, iż zabieg mezoterapii igłowej jest zabiegiem wykonywanym powszechnie i polega na iniekcji różnego rodzaju preparatów śródskórnie lub podskórnie. Zabieg ten wykonują także osoby nie będące lekarzami – co zdaniem biegłego stanowi lukę prawną.
Biegły stwierdził, iż z dużym prawdopodobieństwem zabieg został wykonany nieodpowiednim preparatem, bowiem występujący w aktach sprawy preparat o nazwie M. jest kosmetykiem, którego nie należy wstrzykiwać, stanowić to bowiem może zagrożenie dla zdrowia lub nawet życia.
Biegły stwierdził, iż właśnie niewłaściwy preparat był odpowiedzialny w dużym stopniu za wystąpienie niepożądanych działań u kobiety.
W opinii stwierdzono także , iż w sytuacji powikłań konieczna była szybka wizyta lekarska, nie było wskazane stosowanie antybiotyków, a zabieg falami radiowymi na aktywny stan zapalny był przeciwwskazany i mógł go nasilić zamiast zmniejszyć.
Biegły uznał, iż kobieta doznała trwałego uszczerbku na zdrowiu w wysokości 5%, a stan w jakim znajdowała się przez kilka miesięcy wiązał się z zaburzeniem normalnego funkcjonowania. Jednocześnie uznał, iż dalsze powikłania związane z zabiegiem są mało prawdopodobne.
Przyznał kobiecie w sumie ponad 27 tys. zł odszkodowania od obu kobiet.
Sygn. akt XII C 45/18
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych