
12-letni chłopczyk zmarł po tym, jak jego rodzice zdecydowali się zrezygnować z chemioterapii na rzecz Niekonwencjonalnej Terapii Antynowotworowej prowadzonej przez inżyniera mechanika Ryszarda K. - informuje Radio ZET.
Wczoraj informowaliśmy o tym, że do szpitala w ciężkim stanie trafiła kobieta z guzem piersi, która leczyła się przez dwa lata u znachora. Do placówki medycznej trafiła dopiero wtedy, gdy guz rozerwał jej pierś.
Obecnie opisywana sprawa zakończyła się tragicznie dla dziecka. Chłopiec zmarł w lutym tego roku, a "znachorem" zajęła się prokuratura.
Chłopczyk chorował na białaczkę. Po pierwszej chemioterapii rodzice zabrali go ze szpitala i kłamiąc, że leczą dziecko w niemieckim szpitalu, poszli do Ryszarda K.
Ten 60. letni inżynier mechanik w willi w Piwnicznej-Zdroju prowadził ośrodek, w którym usiłował leczyć ciężkie nowotwory za pomocą amigdaliny, zwanej witaminą B17.
Jak ustalili reporterzy „Faktu”, trzytygodniowy pobyt w ośrodku kosztował 9-10 tys. złotych. Gdy samozwańczy znachor miał usłyszeć w prokuraturze zarzuty, zgłosiły się kolejne dwie osoby, które inżynier mechanik próbował leczyć z ciężkich chorób.
Więcej: http://wiadomosci.radiozet.pl
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych