Sytuacje, gdy prawnik i grupa bezbronnych poszkodowanych stawia czoła w sądzie dużemu koncernowi, znane są na razie z filmów. 19 lipca w Polsce wchodzi w życie ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. Prawnicy przekonują, że na efekty jej działania trzeba poczekać co najmniej kilkanaście miesięcy.

Popłochu nie ma
CMS Cameron McKenna przeprowadziła wśród przedsiębiorców sondę, jakie według nich mogą być skutki ustawy. Jedynie 32 proc. przedsiębiorców przyznało, że śledziło proces jej powstawania. Tyle samo przyznało, że nie zna ustawy. 36 proc. słyszało o niej z doniesień medialnych.

– Z jednej strony określa się pozwy zbiorowe jako Frankenstein monster (potwór), z drugiej uznaje za jedno z największych osiągnięć procesowych stulecia. Nikt nie kwestionuje potrzeby wprowadzenia pozwów zbiorowych, ale budzą one niepokój przedsiębiorców – mówi dr Monika Rejdak z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.

Z sondy wynika jednak, że polscy przedsiębiorcy nie wiążą na razie wejścia w życie ustawy z zagrożeniem dla ich firm. Jeśli zaś ma wpłynąć na funkcjonowanie firm, to przede wszystkim tych z sektora farmaceutycznego (55 proc. wskazań).

– Tłumaczymy to tym, że na świecie, szczególnie w USA były bardzo głośne sprawy związane z producentami leków. Sektor farmaceutyczny kojarzy się jako ten, przeciw któremu wielkie kancelarie kierowały swoje pozwy zbiorowe – ocenia Sebastian Pabian, prawnik z kancelarii Cameron McKenna.

Zasady przystąpienia do grupy
Celem postępowania grupowego jest stworzenie możliwości rozstrzygnięcia wielu podobnych spraw różnych podmiotów w jednym postępowaniu.

Na etapie składania pozwu grupa musi składać się z co najmniej 10 osób. Po dokonaniu publicznego ogłoszenia o wszczęciu postępowania mogą się zgłaszać kolejne osoby (system opt-in). Po ustaleniu przez sąd składu grupy jej członkowie nie mogą opuścić grupy.