Znaczna część produktów sfałszowanych występuje poza obiegiem legalnym. Jest sprzedawana głównie przez Internet. Jest to obszar do działań dla służb celnych i policji, natomiast Główny Inspektorat Farmaceutyczny pełni tutaj rolę organu wspomagającego, gdyż nie posiada kompetencji, aby wkraczać w miejsca, które nie są aptekami czy hurtowniami.

Spora część leków podrabianych produkowana jest w Europie, również w Polsce. W zeszłym roku CBŚ zlikwidował jedną z największych w Unii Europejskiej, nielegalną wytwórnię podrabianych leków pod Bydgoszczą, gdzie łączną wartość tych produktów oszacowano na 17 mln zł.

Spora część fałszywek sprowadzana jest z Azji lub Nowej Zelandii. Śledziliśmy pewien sklep internetowy, który był prowadzony w języku polskim, ale trop zawiódł nas na jedną z wysepek należących do Nowej Zelandii. Szybko okazało się, że jurysdykcja polska, jak i europejska była bezradna. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że sklep jest prowadzony z terenu Polski, gdyż posługiwano się naszym ojczystym językiem, godziny pracy również było dostosowane do czasu polskiego, natomiast sam serwer i jego właściciel był poza prawem europejskim. Problem sfałszowanych leków jest więc globalny.

Do Polski można przywieść ok. pięciu opakowań preparatów, jednak służby celne, mimo wzmożonej czujności nie zawsze potrafią wychwycić leki sfałszowane. Inspektorat zamierza w najbliższym czasie przeprowadzić kampanię informacyjną w związku z zagrożeniem, jakie niesie kupowanie leków z nielegalnego źródła.

Więcej: http://www.polskieradio.pl/