
Jakiekolwiek wpływanie na niezależność zawodową farmaceutów jest niedopuszczalne. Nie dlatego, że takie jest czyjeś widzimisię, tylko dlatego, że zagraża to pacjentom - uważa radca prawny, Piotr Sędłak.
W piątek w nocy (27 listopada 2020 r.) Senat RP zajął się ustawą o zawodzie farmaceuty. Wprowadzono do niej szereg poprawek, z których kilka spokojnie można zakwalifikować jako psucie prawa. Ich beneficjentami są przede wszystkim właściciele zagranicznych sieci aptecznych. To nie jest dobra wiadomość, bo ich partykularny interes nie jest zbieżny z interesem publicznym, przede wszystkim interesem polskich pacjentów.
Papierowa niezależność
Na początku kilka rzeczy wyrzućmy przed nawias. Zawód farmaceuty jest zawodem zaufania publicznego. Co to znaczy? Po pierwsze, wiąże się ze szczególną odpowiedzialnością. Oddziaływa bowiem bezpośrednio na życie i zdrowie ludzkie. Po drugie – co wynika z pierwszego – powinien być on wykonywany niezależnie, czyli zgodnie z wiedzą merytoryczną, własnym osądem oraz etyką zawodową. Po trzecie, za naruszenie zasad jego wykonywania grozi dwojakiego rodzaju sankcja; majątkowa i dyscyplinarna. Źródłem tego jest Konstytucja RP, która w art. 17 ust. 1 stwierdza, że zawód zaufania publicznego wykonuje się w granicach interesu publicznego i w celu jego ochrony.
Wniosek? Jakiekolwiek wpływanie na niezależność zawodową farmaceutów jest niedopuszczalne. Nie dlatego, że takie jest czyjeś widzimisię, tylko dlatego, że zagraża to pacjentom. Wynika to z faktu, że nie można rozrywać łańcucha odpowiedzialność. Ktoś, kto nie ma odpowiedniej wiedzy fachowej i nie jest związany odpowiedzialnością dyscyplinarną – nawet jeśli jest właścicielem apteki – nie może wpływać na decyzje zatrudnianego przez siebie farmaceuty.
Newsletter
Rynek Aptek: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Aptek na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych